W saloniku Dulskiej

4 września, pięknym słonecznym popołudniem, w centrum miasta zagościła pani Dulska. To za sprawą Sochaczewskiego Centrum Kultury i Miejskiej Biblioteki Publicznej, które włączyły się w akcję „Narodowe Czytanie 2021” pod honorowym patronatem pary prezydenckiej. Tegoroczną lekturą była “Moralność pani Dulskiej”.


Na placu Kościuszki, w kameralnej odsłonie zaprezentowany został I akt dramatu Gabrieli Zapolskiej. Wydarzenie odbyło się w konwencji saloniku muzyczno-literackiego. Zaproszeniem do świata rodziny Dulskich były liryczne melodie zagrane przez Jolantę Kawczyńską, które niosły się echem wśród publiczności. W klimatyczny nastrój wprowadził słuchaczy również Wiktor Szczepanik, który zaprezentował się w repertuarze Zbigniewa Wodeckiego. Później w “saloniku” zagościło już wyłącznie słowo. Po prologu wygłoszonym przez siostry Zapolskie (w tych rolach – Anna Wolińska i Jolanta Kawczyńska) odbyło się czytanie I aktu. Akcja dramatu rozgrywa się na początku XX wieku, ale świetnie wpisuje się również w teraźniejsze czasy. Zderzenie moralności z hipokryzją, okazuje się bowiem tematem ponadczasowym.


W naszym lokalnym wydaniu trafnie dobranym duetem okazały się córki Zapolskiej czyli Małgorzata Pałuba-Burzyńska (Hesia) i Justyna Kośka (Mela), które znakomicie odegrały swoje role. W postać Dulskiej wcieliły się polonistka Barbara Sobkowicz i dyrektor MBP – Barbara Bronicz, wiernie prezentując kołtuństwo i hipokryzję głównej bohaterki. Postać Juliasiewiczowej świetnie zinterpretowała Magdalena Franaszek-Niewiadomska, w humorystyczny sposób podkreślając obłudny i cyniczny charakter bohaterki. Równie dobrze wypadły Hanna Jażdżyk (jako Hanka) i Justyna Kwiatkowska-Kornatko (w roli lokatorki). Duże brawa należą się najmłodszemu uczestnikowi czytania – Wiktorowi Szczepanikowi, który świetnie wcielił się w postać frywolnego lekkoducha Zbyszka Dulskiego. Rola Felicjana przypadła dziennikarzowi Ziemi Sochaczewskiej – Sebastianowi Stępniowi, który znamienną kwestią “A niech was wszyscy diabli!” brawurowo przełamał wcześniejsze wymowne milczenie bohatera.

Całość zachwycała humorem i komizmem (jak na tragifarsę przystało), które nieco osłodziły pokazaną gorzką prawdę o naszej obyczajowości. Chciałoby się jednak rzec na koniec – “I z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie!”.


Tekst i zdjęcia: Iza Strzelecka


More